Ten film będzie dzielił fanów na zachwyconych jak i rozczarowanych z prostego powodu jest to inny, “wyróżniający” film w uniwersum Gwiezdnych Wojen. Po sensie muszę powiedzieć że byłem w pewnym stopniu rozczarowany pewnymi zastosowanymi wyborami fabularnymi. 

Na początek zacznijmy od strony wizualnej bo tutaj jest jak przystało na Gwiezdne wojny bardzo ładna i kolorystycznie wszystko poprawne. Mamy fajne zwierzątka czyli to co w Gwiezdnych wojnach milusińskie i każdy będzie wspominał miło. Szczególnie te małe stworki urocze Porge jak i kryształowe listy. Z Porgami jak się domyślicie będą się wiązały zabawne sceny i to trzeba zaliczyć na plus.

Przejdźmy do walk w kosmosie.. przepraszam ale czy tak ciężko jest zrealizować rozwałkę dwóch flot statków i zrealizować to z rozmachem. To jest kino sf aż się prosiło aby walk w kosmosie było więcej z większym rozmachem. Mam wrażenie tfu wróć było lepiej np w takim ST:Discovery jest lepiej zrealizowane a przecież to tylko serial. Pod tym względem nowe Gwiezdne Wojny wypadają mniej widowiskowo. Sama nazwa w sobie przecież ma Gwiezdne Wojny no cóż może w następnej odsłonie doczekamy się walk które zapadną nam głęboko w pamięć. Ciężko jest też pisać dlaczego tak uważam nie zdradzając fabuły.

Postacie w nowych gwiezdnych wojnach generalnie nie zawodzą są dobrze napisane aczkolwiek postać generała Hux’a była lekko irytująca. Snoke mnie zaskoczył dość pozytywne swoją postacią i bijąca arogancją oraz pewnością siebie. Jednakże sposób potraktowania tej postaci pozostawia wiele do życzenia, ale to już na seansie moi drodzy. Finn tutaj trochę po macoszemu został potraktowany jednak nadal dobrze się go oglądało na ekranie. Mogło się wydawać że postać Rey zostanie rozbudowana i dowiemy się o jej przeszłości więcej jednak nie tym razem. Natomiast postać Kylo Rena dostaje dużo czasu i to ta postać staję się przewodnia w całym filmie. Mamy nową postać Rose która dobrze się zadomowiła i w niosła trochę świeżości. Poznajemy też wiceadmirała Holdo i ta postać swoją osobą pozornie nic nie wnosi jednak zmienia oblicze fabularne. Mamy też złodziejaszka DJ który jest cwanym lisem jednak jego postać niezbyt przypadłą mi do gustu. Na koniec zostawiłem sobie Luka, który jest skonfliktowany sam ze sobą za swoje wini się za wybory w przeszłości taki trochę pustelnik z niego 😀 Koniec końców myślę że postać Luka można było lepiej wykorzystać “Ostatni Jedi” z reszta sami zobaczycie podczas seansu.

Jak to wszystko wypada fabularnie, moim skromnym zdaniem pewne wybory radykalne popsuły nieco widowisko, nie zdradzę wam co mam na myśli bo byłby to MEGA spoiler. Jest dużo humoru i na dwóch scenach miałem wrażenie wymuszenia go, aczkolwiek musiałbym to zweryfikować drugim seansem. Jest też pewna sena z Rose czy Lukiem która po prostu psuje cały zbudowany klimat i obraca go w pyłek. Czuć było w pewnych scenach podejście Marvelowskie co nie było dobre w moim odczuciu. Gwiezdne wojny ostatni Jedi to film pełny zwrotów akcji z dobrym tempem narracyjnym jednak nie zawsze to tempo było wystarczające. Film o długości dwóch i pół godziny był ciut przy długawy nawet zdarzyło mi się spojrzeć na zegarek ile zostało do końca. To świadczy o tym, że są momenty zbyt wolne gdzie tempo akcji spada drastycznie, ale spokojnie po chwili wszystko wróciło na swoje tory.

Podsumowując mimo wtórności Przebudzenia Mocy jednak lepiej wypada niż nowa odsłona Ostatni Jedi. Oczywiście najnowszy film nie jest zły w kinie nadal ogląda się wybornie pozostał pewnien nie dosyt i po tym seansie nie ma takiego wyczekiwania oooo co się zdarzy dalej jak to było w przypadku Przebudzenia Mocy. Na pewno film trzeba będzie obejrzeć dwa razy a czy drugi raz zobaczycie w kinie czy w zaciszu domowym to już pozostawiam wam. Ja wybieram zacisze domowe gdzie spokojnie będę mógł zarzucić pauzę lub przewinąć wypowiedzenie kwestie.
Dajcie znać w komentarzach jak wasze wrażenia po seansie. Proszę zbytnio nie spolerować bo jeszcze dużo osób nie było na filmie.

NIECH MOC BĘDZIE Z WAMI!!!