Jako że nie zawsze znajduje czas aby wszystko obejrzeć na bieżąco to czasem zostawiam filmy które wydają mi się że będą przeciętne na potem i tak też miało być z Mr. Church. Ależ ulga mnie spotkała i jaka radość że film okazał się być perełką wśród tych osamotnionych rzekomych “średniaków”.
Muszę przyznać że nie spodziewałem się na tyle dobrej historii która mnie wciągnie, a jest to niezwykła historia którą warto obejrzeć! Ponieważ uczy na każdym kroku że życie to nie bajka i nie jest lekko ale czasem niewiele trzeba do szczęścia.
Mr. Church o podróż przez życie takie prawdziwe gdzie nie zawsze dostaje się to czego chcemy i nie zawsze wszystko kończy się happy endem.
Dawno na ekranie nie widziałem Eddiego Murphy’go, ale można powiedzieć że powrócił w wielki stylu! A role odegrał znakomicie widać kwintesencje jego aktorstwa w każdej wypowiadanej kwestii. W zasadzie Eddiego każdy zna tylko i wyłącznie komedii, a tutaj całkowita transformacja zupełnie jakbym oglądał nie tego Eddiego.
Pokrótce fabuła skupia się na rodzinie która dostaje kucharza ma on gotować i opiekować się matka oraz córka. Jednak okazuje się że matka jest śmiertelnie chora na raka. Tak zawiązuje się przyjaźń na wiele lat córki z kucharzem który miał zostać na 6 miejscy, a zostaje na przeszło 6 lat. Mr. Church pokazuje jak zbieg przypadków może zmienić całe nasze życie i zaprowadzić nas tak gdzie nigdy byśmy się nie spodziewali.
Opowieść przez życie która polecam!
Ps. Historia inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami.