Długo się zastanawiałem czy pisać recenzje Mrocznej wieży ekranizacji książki Stephena Kinga, ponieważ fabuła jest strasznie, ale to strasznie prosta. Niema kompletnie nic co by mogło nas zaskoczyć, brak jakiejkolwiek zagadki nad którą moglibyśmy się na moment zastanowić. O braku zwrotów już nie wspominając.. po prostu fabuła idzie sobie po linii prostej przedstawiać wydarzenia po wydarzeniu bez większych emocji. 

Cóż z tego z mamy dobrą obsadę i historie która mógłby być przedstawiana w sposób znacznie ciekawszy dla widza. Czarownik grany przez Matthew McConaughey powinien być straszny i budzić grozę ze względu na swoje umiejętności, a jest strasznie nijaki. Natomiast Idris Elba jako rewolwerowiec no tu jest lepiej i jego gra może się podobać na ekranie. Trzecia osoba to Jake grany przez Toma Taylora i znowu nijako nie równo i bez większych emocji.

Mamy mroczną wieże która strzeże nas przed zewnętrznym światem, no ok kto ją zbudował w jakim celu, kiedyś jej musiało nie być a ludzi jakoś żyli… Rewolwerowcy wyginęli broniąc wieży, szczątkowa walka pokazana to stanowczo za mało dla wiza takiego jak ja. Mamy mapę mamy światy i mamy teleporty, a jednak poruszamy się tylko w dwóch światach pośrednim i wewnętrznym, co strasznie ograniczyło możliwość szerszego spojrzenia na świat zawarty w mrocznej wieży.

Oczyścicie zbytnio wymądrzać się nie mogę bo samych książek nie czytałem, ale nabrałem ochoty i dodam sobie do listy audiobooków. Największym zarzutem jaki mogę postawić Mrocznej Wieży to, że brakuje porządnego wstępu do całej historii esencji powstania wieży, czasu technologicznego rozkwitu po odejściu magii, odejścia “Wielkich Dawnych”. A to tylko opis książki więc nie dziwie się rozczarowaniem innych recenzentów którzy pewnie książę przeczytali.

To takie proste zrobić film który miał być początkiem sagi i po pierwszym go dosłownie zabić.

Ps. Nie polecam iść do kina, już lepiej iść na Atomic Blonde.