Found 262 Results
Page 3 of 27

Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni – Recenzja


Po bardzo długim okresie wreszcie nowy film Marvela trafił na ekrany. Celowo pomijam Czarną wdowę, ponieważ nie rozpoczynał on żadnej fazy, a raczej był zapchajdziurą o wiele spóźnioną w całym uniwersum. Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni to tak zwany “origin story” bohatera Shang-Chi.

Historia dalekiego wschodu, ale osadzona po części w amerykańskiej rzeczywistości. Nasz bohater skrywa swoje sekrety, które podczas seansu wychodzą na jaw jeden po drugim. Shang-Chi, w towarzystwie wieloletniej przyjaciółki Katy (Awkwafina), udaje się na Wschód, aby ostrzec swoją siostrę Xialing przed możliwym zagrożeniem. Na jej życie prawdopodobnie czyha ich własny ojciec, czyli legendarny przywódca organizacji Dziesięciu pierścieni, Xu Wenwu (Tony Chiu-Wai Leung) aka Mandaryn. To dopiero tutaj akcja się rozpędza i przyspiesza z minuty na minutę.

Xu Wenwu, który sobie żyje od kilku tysięcy lat, postanawia odnaleźć zmarłą żonę. A do tego zadania potrzebne mu są własne dzieci. Shang-Chi, Katy i Xialing nie godzą się na podejście ojca, który chce zdziesiątkować mistyczną wioskę.

Trzeba przyznać, że walki są na bardzo wysokim poziomie i ogląda się je bardzo przyjemnie. Jednak brakuje tutaj trochę typowego azjatyckiego kina kopanego. Wszystko jest powściągnięte i przygotowane pod amerykańskiego widza. Z jednej strony może to i dobrze, bo gdyby amerykański widz zobaczył latających ninja czy wojowników, mógłby to źle odebrać i pomyśleć “WTF?”.

Przyczepić się można do animacji, a przynajmniej tych w początkowej fazie, gdy walka rozgrywa się w autobusie. Sprawne oko wyłapie, o czym mowa, reszta będzie zafascynowana walką. Tak czy inaczej, mogę napisać, że pozostała część jest w porządku. Nie uprzedzając faktów, jest na co poprzeć w finałowej walce, aczkolwiek jest stanowczo zbyt prosta i krótka. W końcu w tej fazie należałoby się mierzyć już z zawodnikami co najmniej pierwszoligowymi.

Fabuła nie jest zbyt pokręcona, więc nikt nie powinien mieć problemów z jej zrozumieniem. Nie jest to też film mega zwrotów akcji, jak to bywa w filmach wprowadzających nowe postacie.

Pewną miłą niespodzianką jest gościnny występ Wonga, tego od Doktora Strange. Szkoda, że Marvel nie idzie głębiej tą ścieżką, przez co wszystkie historie lepiej by się zazębiały. Nadal nie dostajemy wyjaśnienia co Wong robi z Abominacją. Ale coś czuję, że w kolejnej części Doctor Strange in the Multiverse of Madness, się dowiemy.

Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni to takie małe dalsze, nieśmiałe wprowadzenie do multiwersum filmowego. Marvel musi po części wszystko tłumaczyć teraz dwa razy. Raz dla widzów seriali, a drugi dla widza kinowego, ponieważ te dwie grupy nie zawsze będą się pokrywać.

Tu mam pewną obawę. O ile widzowie z innych kontynentów doskonale sobie radzą z zawiłą fabułą łączoną na wiele filmów, to amerykański widz już nie bardzo. Co już nieraz pokazywały seriale anulowane ze względu na skomplikowaną fabułę. Trzymam kciuki, aby tym razem tak nie było w przypadku marvelowskich filmów. Oby to wszystko było dobrze zaplanowane i zgrane ze sobą.

Jak najbardziej polecam wybrać się do kina. Dobra rozrywka na wysokim poziomie. Pokazywane zwiastuny nie zdradzają za wiele, więc tym bardziej przyjemnie się ogląda film, gdy dostajesz objawienie… “aaa to tak wygląda naprawdę”.

Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni to lekka przygoda, na której nie będziecie się nudzili. Polecam!

Ps. Są dwie sceny po napisach, więc warto zostać do samego końca.

Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni – zwiastun PL

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , ,

27 września, 2021


Wyprawa do dżungli (Jungle Cruise) – Recenzja


Studio Disney przyzwyczaiło nas do pewnego poziomu swoich rodzinnych, familijnych, przygodowych produkcji. Wyprawa do dżungli pod względem obsady aktorskiej jest lekko nietrafiona. Po seansie ciężko mi określić, do jakiego widza ten film jest skierowany. Do bardzo młodego na pewno nie, bo nic specjalnego dla dzieci tam nie ma. Do starszego? Też raczej nie, bo więcej w filmie fikcji niż realnych faktów.

Odniosłem wrażenie, że Disney zwyczajnie potrzebował czegoś innego na ten moment. Taką zapchajdziurę w swoim kalendarzu premierowym. Jungle Cruise powinien od razu trafić na platformę VOD, a premiera kinowa nie powinna mieć miejsca. Fabularnie jest naprawdę cienko. Lecimy po sznurku bez żadnych spektakularnych zwrotów akcji. W dodatku wymuszane teksty, które miały bawić widownię, są tak zwanymi sucharami. Dwayne Johnson (Frank) jest przeniesiony wprost z Jumanji. Nie ma w tej postaci żadnego powiewu świeżości. Emily Blunt (Lily) za to bardzo przyzwoicie, z przysłowiowym kopem. Jesse Plemons (Prince Joachim), najbardziej irytująca postać w całym filmie, która chyba miała być tą zabawną i zarazem antagonistyczną. Wyszło irytująco i mało śmiesznie. Niemiecki akcent i rozpieszczone zachowanie całkowicie zrujnowało wizerunek, w moich oczach, dla tej postaci. Z każdym wypowiadanym zdaniem miałem ochotę zakończyć seans filmowy.

Fabuła, cóż, w skrócie można opisać tak: charyzmatyczny Frank, który jest kapitanem łodzi, boryka się z finansowymi problemami. Trafia na odważną badaczkę Lily, która przedstawia mu ciekawy plan na dotarcie do drzewa życia, aby zdobyć kwiaty. Na przeszkodzie stanie im Książę Joachim oraz starzy znajomi, których to spętała klątwa na wieki. Więc to taki miszmasz Jumanji i Piratów z Karaibów.

Wizualnie, jak na studio Disneya przystało, jest miło, na poziomie i przyjemnie. Szczególną uwagę przykuwa Proxima, “mały” kotek.

Muzycznie jest spaprane, niestety, i tu mam największy zarzut. Podkład daje orkiestra i było to fajne w przypadku Piratów z Karaibów. Tam muzyka była dobrana perfekcyjnie. Tutaj mamy coś na zasadzie spektaklu teatralnego, gdzie natężenie czy też rozwój akcji nie zgrywa się z tym, co widzimy na ekranie. Kuło mnie to po uszach, jak i psuło odbiór. Brakowało mi w tym wszystkim przekazu o większej amplitudzie emocji, takich z pompą!

Wyprawa do dżungli (Jungle Cruise) jest dla mnie w odbiorze bardzo, ale to bardzo przyzwoitym średniakiem. Ponieważ chciano upakować w jeden film kilkanaście dobrze znanych motywów z innych produkcji wyszło nijako. Ani to Piraci z Karaibów, ani Indiana Jones, ani nawet nie Jumanji. To kolejny film z wyprawą do dżungli.Kina nie polecam, a tym bardziej wypadu całą rodziną, gdyby to ten film Wyprawa do dżungli miałby być główną atrakcja dla dzieci.

Ps. Polecam nie oglądać zwiastunów, jeśli planujecie seans.

Wyprawa do dżungli – zwiastun pl

Tagi: , , , , , , , , ,

9 sierpnia, 2021


Kruk. Szepty, które słychać nocą – amerykańskie podejście


Sześcioodcinkowy serial o siatce pedofilów i problemach psychologicznych osób, które przeszły przez taki koszmar. Serial z podejściem amerykańskim, gdzie nie ma owijania w bawełnę. Polska produkcja, ale czuć tutaj ten powiew serialu zza oceanu. To dobra wiadomość, bo warto się wzorować na dobrych produkcjach, które osiągnęły sukces.

Główny bohater, Kruk (Michał Żurawski), jedzie do Białegostoku, aby zająć się przemytem papierosów. Jednak ma też ukryty cel – zdemaskować siatkę pedofilów. Kruk napotyka niespodziewane kłopoty i w międzyczasie musi zająć się porwaniem niewidomego dziecka – wnuka lokalnego bosa mafii, Zygmunta Morawskiego (Jerzy Schejbal).

Serial oferuje dużo emocji i jeszcze więcej zagadek. Aczkolwiek dwa pierwsze odcinki są najsłabsze ze wszystkich, bowiem akcja toczy się niczym wyścig ślimaków i nie bardzo wiadomo, o co chodzi głównemu bohaterowi. Natomiast kolejne odcinki to już inna liga! Wciągają na maksa i nadają zupełnie inne tempo narracji. Przy okazji zagadka do rozszyfrowania pozostaje tajemnicą do ostatniego odcinka.

Kruk to postać dość kontrowersyjna z dużymi problemami natury psychologicznej. Stara się pomóc swojemu przyjacielowi Sławkowi (Cezary Łukaszewicz), który również, tak jak on, został skrzywdzony w młodości. Chłopców niegdyś łączyła braterska przyjaźń, a teraz staną ramię w ramię, aby pokonać swoje demony przeszłości.

Serial jest rozbudowany o kilka wątków i doskonale się broni zarówno pod względem psychologicznym, jak i kryminalnym. Postacie są rozbudowane i ciekawie sportretowane. Wysiłek w głębsze zróżnicowanie postaci zwyczajnie się opłacił. Każda ważniejsza postać ma swój charakter i cały zestaw cech.

Canal+ naprawdę bez ściemy stanął na wysokości zadania. Oczywiście można by pokierować trochę inaczej głównym wątkiem, ponieważ ostatni odcinek zbyt szybko zdradza antagonistę/ofiarę. Brawa dla Marcina Bosaka – mega rola – aż szkoda, że nie było więcej jego postaci i tego klimatu ostatniego odcinka, który jest brutalny oraz rzeczowy do szpiku kości.

Nie ma idealnych seriali, zawsze można coś znaleźć i się przyczepić. Jak słabsze aktorstwo osób postronnych czy brakującej czasem konsekwencji w porach dnia. To naprawdę małe drobiazgi, które będą przeszkadzać tylko czepialskim.

Zdecydowanie jestem zaskoczony tym serialem, że po pierwsze, wyszedł tak dobrze, po drugie, tematyka ciężka do realizacji i tu został temat dobrze ujęty. Po trzecie psychologia, tutaj również serial nie zawodzi.

W serialu nie zabrakło elementów miejscowego folkloru, seansów spirytystycznych. Ten element dodawał takiego dziwnego uroku. True detective mi się przypominał.

Dziwne, że trafiłem na ten serial przypadkiem i medialnie nie uzyskał większego rozgłosu albo po prostu go przeoczyłem.

Jak zawsze przypominam, że polskie seriale nie są moją ulubioną częścią rozrywki. Przyczyny są dość proste i prozaiczne, ale o tym nie w tej recenzji.

Bardzo chciałbym pochwalić Michała Żurawskiego i Marcina Bosaka, który rozkwitli w tym serialu i pokazali się z jak najlepszej strony. Ogólnie rzecz biorąc, dobór postaci bardzo trafiony i każdy dał z siebie wszystko, aby zadowolić widza na sam koniec.

Jako że już trochę czasu minęło od premiery (2018), więc poszperałem w sieci i znalazłem, iż będzie drugi sezon, mimo iż zakończenie serialu jest dość jasne.

Polecam! Przemęczcie te dwa pierwsze odcinki, a gwarantuję, że reszta serialu wam to wynagrodzi.

Zwiastun – Kruk – Szepty, które słychać nocą

Serial można obejrzeć na platformie Player.pl z wykupionym dostępem do Canal+.

Tagi: , , , , , , , , , , ,

2 marca, 2021


Wireless – 8-minutowy format


Nadzwyczaj interesujący i dzisiejszy serial Wireless.Akcja całego serialu dziele się praktycznie w samochodzie, gdzie młody student college’u wraca właśnie do kampusu. Podczas powrotu jest zmuszony jechać drogą objazdową, ponieważ doszło do wypadku. Przemierza góry Kolorado, gdzie wszystko może się wydarzyć.

W rolę studenta – Andy’ego – wciela się Tye Sheridan, który świetnie się wczuł w rolę. Andy jest świeżo po rozstaniu się z dziewczyną. Podczas podróży nie może o niej zapomnieć i cały czas przegląda swój telefon, sprawdzając social media.

To nie jest jedyny problem Andy’ego: strata ojca, utrata dziewczyny, nieradząca sobie w życiu matka. To sprawia, że on sam też zaczyna się w swoim życiu gubić, a jedyną rzeczą, która trzyma go na powierzchni jest telefon i używki.

Serial jest skonstruowany i podzielony na dziesięć odcinków. Jednak wszystkie one mają po około osiem minut. Co jest po części zaletą, bo nie ma dłużyzn, ale jest to też wada, bo nie sposób jest rozwinąć dobrze i dokładnie wątków.

Wątków jednakże w serialu za dużo nie ma, ponieważ wszystko kręci się wokoło Andy’ego i jego życia. Nie bez przyczyny wspomniałem wyżej o konstrukcji serialu i jego podziale. Każdy odcinek to 10 procent baterii.

Zbliżając się do finału serialu, baterii jest coraz mniej, a kłopoty Andy’ego zaczynają się kumulować! Śnieżyca, ziąb i alkohol wcale mu nie pomagają. A gdy zostaje uwięziony w aucie bez dostępu do sieci, zaczyna sobie zdawać sprawę z powagi sytuacji. Jest to kulminacyjny punkt, gdzie bohater zaczyna rozumieć, że alkohol nie jest wyjściem. A jego zachowanie w stosunku do przyjaciół i znajomych było dalekie od ideału. Lekcja surwiwalu właśnie się rozpoczęła.

Serial pokazuje dzisiejszy problem uzależnienia nie tylko używkami, ale i od technologii. Stara się pokazać typowe myślenie nastolatków, gdzie odpowiedzialność za siebie jest gdzieś daleko z tyłu głowy. A poleganie na samej technologii czasem nie wystarcza.

Wireless nie jest serialem bez wad. Relacje międzyludzkie przez czas trwania odcinków wydają się spłycone i pozbawione emocji. Sam Andy czasem zachowuje się irracjonalnie i głupkowato.

Ponieważ serial jest krótki i ogląda się go dobrze za jednym razem, mimo małych swoich ułomności, mogę Ci go polecić. Głównym argumentem jest tutaj psychologia tego serialu i inny niż zazwyczaj format.

https://www.youtube.com/watch?v=Ule-CRT6ENo
Wireless – zwiastun

Tagi: , , , , , , , ,

31 stycznia, 2021


WONDER WOMAN 1984 – Nieudane dzieło od DC


Pierwsza część Wonder Woman w zasadzie ratowała całe uniwersum DC. Był to film bardzo poprawy i świetnie się go oglądało. Gal Gadot czarowała na ekranie w każdym momencie. Druga część jest nieudana pod bardzo wieloma względami. Po części można zrzucić winę na pandemię Covid-19, ale czy wysokobudżetowy blockbuster, w którego jest pompowana ogromna ilość pieniędzy nie powinien się oprzeć pandemii? Jak można zobaczyć na ekranie, może polec, i to z kretesem.

Wonder Woman 1984 dzieje się w latach 80. Tym razem Księżna Diana Prince (Gal Gadot) będzie musiała zmierzyć się z Max Lordem (Pedro Pascal) oraz The Cheetah (Kristen Wiig).

Po kolei, za reżyserię odpowiada, jak i w pierwszej części, Patty Jenkins, która narzekała, iż ma mało czasu na realizację filmu, ponieważ terminy się skróciły, a ona pracowała nad innym projektem. Z racji przyspieszonego terminu wydania WW84, odstawiła obecny projekt i zaangażowała się w 100% we wspomnianą Wonder Woman 1984. Nawet była zadowolona z obrotu spraw pandemii, bo pozwoliło jej to dopracować projekt i przesunąć datę premiery. Ja się pytam, czy ona widziała końcowy efekt swojego dzieła? Bo wydaje mi się, że nie! A dlaczego? Już odpowiadam.

Zacznijmy od efektów specjalnych. Można by tu wypikać wiele niecenzuralnych słów. Efekty są tak nienaturalne, że ma się wrażenie typowo lat 80. i tamtejszej techniki. Dziwne bieganie, jeszcze dziwniejsze latanie i dziwne skoki. Oglądając, odnosiłem wrażenie, że to nie jest film wysokobudżetowy, a klasy B, oczywiście w pewnych momentach. Pod tym względem nie można nic dobrego napisać. Jak Patty Jenkins mogła się zgodzić na tak słabe efekty wizualne? Jest to niezrozumiałe dla mnie i pewnie nie będzie dla wielu widzów.

Scenariusz to kolejna czara goryczy i gwóźdź do trumny. Mamy wątek miłosny, mamy dwa czarne charaktery, a nawet mamy wątek bogów. Tylko co z tego, jak wszystko jest mdłe, bez wyrazu i cukierkowe. Ewidentny brak pomysłu na fabułę, gdy czarne charaktery mogłyby spokojnie uprzykrzyć życie Dianie Prince. Magiczny kamień spełniający każde życzenie, mógł z fabuły zrobić wszystko, dosłownie ograniczała tylko wyobraźnia. Sumiennie zmarnowany potencjał fabularny, jak i aktorski.

Lubię aktora Pedro Pascala. Zagrał poprawnie, wczuł się w rolę, ale do takiego złego charakteru on się nie nadaje. Brakowało mu takiego zakapiorskiego animuszu. Natomiast Kristen Wiig bardzo pozytywny odbiór, miała moc przebicia się przez Gal Gadot, a to już coś. Gal Gadot raczej świetnie się czuje w roli Wonder Woman, ale która z pań by się nie czuła. Więc tutaj, poza słabym scenariuszem, nic nie można zarzucić. Jednak gwiazda bardzo zbladła przez efekty i scenariusz tego dzieła.

Patty Jenkins zaoferowała nam kolejną wycieczkę na Themyscira, która w zasadzie nic nie wnosiła do filmu. Mamy odgrzewaną miłość i powrót Steve’a Trevora (Chris Pine), który częściej irytował, niż bawił na ekranie. Walki z antagonistami są bardzo przeciętne, a ich długość woła o pomstę do bogów.

Jedyny pozytywny akcent to dobra muzyka, za którą odpowiadał znany Hans Zimmer.

Jest długo, jest czasami nudno i cukierkowato. Można mówić o szczęściu, ponieważ można obejrzeć całe widowisko na ekranie telewizora, a nie ekranie kina. Przyjdzie Ci poświęcić dwie godziny i trzydzieści pięć minut na seans, jeśli podejmiesz to ryzyko. Ale zostaniesz nagrodzony krótką sceną między napisami końcowymi.

Serdecznie nie polecam! To chyba pierwszy film, którego z DC nie polecam i tak słabo oceniam, i jestem wielce rozczarowany. Czyżby ostatni bastion w DC universe jakim była Wonder Woman właśnie upadł?

Wonder Woman 1984 – Napisy PL

Tagi: , , , , , , , , , , , ,

9 stycznia, 2021


Gambit królowej z Marcinem Dorocińskim


Gambit królowej – amerykański siedmioodcinkowy miniserial oparty na powieści Waltera Tevisa pod tym samym tytułem. W obsadzie znajdziemy naszego rodzimego aktora Marcina Dorocińskiego. Dorociński wciela się w rosyjskiego arcymistrza szachowego Vasily Borgova.

Historia “Gambit królowej” to wyboista drogą młodej utalentowanej dziewczyny, która traci matkę w wypadku samochodowym. Beth (Anya Taylor-Joy) trafia do sierocińca, gdzie przypadkiem zauważa jak woźny Shaibel (Bill Camp) rozgrywa partie szachów między sobą. Shaibel szybko dostrzega, że ma do czynienia z kimś niezwykły. Organizuje spotkanie z nauczycielem lokalnej szkoły, który prowadzi klub szachowy. Beth okazuje się na tyle dobra, iż ogrywa wszystkich z tego klubu.

Droga Beth do szachowej sławy wcale nie będzie taka łatwa, a uzależnienie od środków uspokajających w końcu da o sobie znać. Beth Harmon to skomplikowana postać i trzeba przyznać, że Anaya, która się w nią wciela doskonale sobie poradziła. Postać którą wykreowała na ekranie darzy się sympatią od pierwszych minut, nawet gdy czasem bywa złośliwa. Cała jej transformacja z małej dziewczynki w dorosłą kobietą ogląda się dużo ciekawiej niż niektóre zaprezentowane rozgrywki szachowe.

Trzeba jasno powiedzieć, że serial może się dłużyć osobą, które nigdy nie grały w szachy i nie rozumieją co się dzieje na szachownicy. Mimo głównego wątki, którym są szachy serial ma w sobie dużo emocji i elementów psychologicznych. Depresja, narkotyki chęć wpasowania się w otoczenie gdy się jest innym sprawa, że serial z odcinaka na odcinek jest ciekawszy. Odkrywamy z każdym odcinkiem problemy, sukcesy jak i porażki Beth. Zdecydowanie to jest jej serial, a reszta aktorów tworzy spójny dodatek do niej.

Dorociński w całym serialu wypowiada zaledwie kilka kwestii, ale nie sztuką jest je wypowiedzieć. Sztuką jest zagrać tak, aby Cię wszyscy zapamiętali. Oświadczam, iż ta sztuka się udała! Bardzo dobry występ Marcina Dorocińskiego i kreacja jego postaci Borgova, która można skwitować zimna i bez emocji. Gra bez słów jest tutaj kluczowa, bo taka też była Rosja lat 60 tajemnicza i zimna.

Dodatkowo z obsady można wyróżnić szereg postaci, które są indywidualistami jak to bywa u geniuszy. Benny Wats (Thomas Brodie-Sangster), Harry Beltik (Harry Melling), Alma (Marielle Heller) w końcowej fazie serialu daje o sobie znać w dobrym słowa znaczeniu.

Czego brakło w serialu rozwinięcia pobocznych wątków na przykład z matką. Jest również przeskok czasowy gdy nasza główna bohaterka rozpykała klub szachowy i bum nagle jest już nastolatką. Wątek z przybranym ojcem też taki szarpany. Śmiało można było dodać jeden odcinek więcej i dopowiedzieć historie.

Serial Netflixa “Gambit Królowej” ogląda się dobrze wciąga od pierwszego odcinka i przede wszystkim nie nudzi. Obejrzeć go można jednym ciągiem to tylko 7 odcinków. Jest to mini serial, a więc kontynuacji nie będzie zważywszy, iż jest to jak wspomniałem na początku recenzji na podstawie powieści Waltera Tevisa. Historia jest zamknięta, ale czasem widzowie chcieliby coś więcej..

Dobra obsada z dobra ciekawą historią, klimatem lat 60, bohaterką która porywa nas do swojego świata szachów. Polecam się zapoznać z mini serialem nawet jeśli nie jesteś fanem lub fanką szachów.

Serial jest dostępny na platformie Netflix.

Gambit królowej – zwiastun napsiy PL

Tagi: , , , , , , , , , ,

9 listopada, 2020


Gwiazdeczki (Cuties) – Recenzja


Słowem wstępu pewnie nigdy bym na ten film nie wpadł gdyby nie burza w mediach społecznościowych. Recenzja będzie zawierała elementy fabuły, które mogą spoilerować. Notabene ten film porusza wiele aspektów psychologicznych z życia doczesnego młodych osób.

Gwiazdeczki opowiadają historie Amy nastolatki, która nie dawno wraz z rodzeństwem przeprowadziła się do blokowiska na przedmieściach Paryża. Amy jako przykładna siostra rozpoczyna naukę w szkole, gdzie już w pierwszy dzień trafia na grupkę czterech dziewcząt znacznie wyróżniających się z tłumu i nazywających się tytułowymi “Gwiazdeczkami”. Już w tej scenie widać, że Amy ma błysk w oku na ich widok i chciałby się z nimi zaprzyjaźnić.

Amy trafia na dziewczyny podczas treningu do konkursu tańca, ale nie jest akceptowana ze względu na swój ubiór. Nie pasuje do “Gwiazdeczek”, które są modnie i ostentacyjnie ubrane, a przy tym nawet umalowane. Wszystko dodatkowo komplikuje sprawa, iż nasza bohaterka jest wyznania muzułmańskiego. W tej kulturze nie przystoi młodym dziewczynom wyróżniać się z tłumu, mają pomagać, a nawet zastępować czasem matkę w obowiązkach domowych mimo młodego wieku. W dodatku obowiązkowe modlitwy wraz z innymi starszymi kobietami. Film ewidentnie tutaj podnosi kwestie wiary konserwatywnej, gdzie dzieci nie mają żadnego wyboru, a muszą się przystosować i słychać starszych.

W bloku gdzie mieszka Amy również mieszka jedna z dziewczyn Angelica, która jest uznawana za najbardziej popularną z grupy. To z nią zaprzyjaźnia się Amy i dzięki niej może wkroczyć do wybranego grona. Również w tym momencie nasza młoda bohaterka zaczyna odkrywać uroki social mediów oraz internetu.

Przyjaźń między dziewczynami rozwija się dość szybko i nawet się sobie zwierzają. Angelica jest zachwycona, że Amy może mieć cały czas telefon przy sobie, gdy ona nie bo musi najpierw poprawić oceny. Koleżanka pokazuje występ grupy tanecznej dziewczyn, z która się będą mierzyć w konkursie. Tutaj mamy pierwsze zderzenia z “Twerkingiem”, który wywołuje takie oburzenie w internecie.

Gdy Amy została zaakceptowana przez dziewczyny te pokazują jej swój układ na konkurs, a jej zadaniem jest zarejestrować cały występ. Nagranie później posłuży naszej bohaterce do nauki tańca.

Padaroksalnie to Amy podczas jednej z sesji modlitewnej odnajduje w sieci teledysk popkulturowy z twerkiem, który posłuży jej do nauki.

Film ukazuje nasze gwiazdy w różnych momentach ich beztroskiego życia. Podrywają starszych chłopaków czy beztrosko sobie czatując w internecie podając się za dużo starsze niż są. Zostaje powoli odkrywana prawda co robią dzieci bez nadzoru dorosłych i skąd czepią najczęściej wiedze na różne tematy. Od tego momentu film wchodzi w główną fazę i nie rozwadnia już się tak fabuły, a koncentruje się bardziej na przekazie emocjonalnym.

Bijatyka między Yasmine, a Angelica doprowadza, że to Amy wskakuje na jej miejsce w hierarchii grupy. Prezentacja układu tanecznego przed Angelica sprawia, że Amy nie tylko zyskuje w grupie, ale zaczyna być rozpoznawalna w szkole co ją bardzo podbudowywuje psychicznie. Przysłowiowo lajki muszą się zgadzać.

Przez awans społeczny Amy zaczyna tracić kontrole nad swoim zachowaniem. Staje się coraz bardziej nieposłuszna, a nawet okrada własną matkę z oszczędności. Wszystko po to, aby zaimponować swoim koleżankom.

Niestety życie bywa przewrotne i Amy wylatuje z grupy, a na jej miejsce znowu pojawia się Yasmine i na nowo bryluje wśród koleżanek. Ale Amy się zbyt łatwo nie podda i zrobi wszystko, aby wrócić na jej należne miejsce!

Konkluzja filmu jasno pokazuje, że nasza bohaterka pochodzenia senegalskiego zdała sobie sprawę, iż w wielu aspektach posunęła się za daleko. Dostrzegła również, że może posiadać własną osobowość i sama może siebie kreować tak jak chce, a nie tak jak chcą aby ją postrzegano.

Historia jasno przekazuje, że brak kontroli nad tym co robią dzieci w czasie wolnym nie zawsze kończy się dobrze. A zamknięta społeczność czy konserwatywna religijną rodzina wcale nie ułatwia życia młodym osobom, które i tak są już pod silną presją rówieśników. Film tutaj piętnuje social media, które idealizują i nagradzają tylko tych z największą liczbą serduszek. Masz przysłowiowy fejm to wszyscy dookoła traktują Cię lepiej i są twoimi “przyjaciółmi” do momentu wpadki.

Reżyserka Gwiazdeczek “Ciutes” (Maïmouna Doucouré) zwraca uwagę na aspekty psychologiczne dziewczynek, które nie zawsze sobie […]

Tagi: , , , , , ,

17 września, 2020


TENET – Zabawy z czasem – Recenzja


Tenet to film Christiana Nolana, który jak mogłoby się wydać miał przejąc schedę po Incepcji (2010) nic bardziej mylnego. Nowy film to całkiem inna historia, która nic wspólnego z “Incepcją” niema. Nowe działo Nolana to film, z którym przyjdzie Ci się mierzyć w kinie oraz z jego zawiła fabuła. Jednak jeśli masz umysł otwarty i nieobca Ci fizyka kwantowa czy nie liniowość czasu to będzie się dobrze bawił.

Obsada filmów Nolana wypada zwykle dobrze. Nie inaczej jest tym razem. Główna rolę odgrywa John David Washington (Protagonista), a jego kompanem jest Robert Pattinson (Niel) ten duet sprawuje się bardzo dobrze. Nie bez przyczyny wszyscy są zachwyceni rolą oraz grą Pattisona. Po prostu odwalił kawał dobrej roboty i czasem nawet przyćmiewał Washingtona. John David Washington zagrał dobrze i ma swoje momenty szczególnie w końcówce filmu, ale nie zrobił na mnie takiego wrażenia przez cały seans jak wyżej wspomniany Niel (Pattison).

Moim zdaniem na wyróżnię również zasługuje Kenneth Branagh wcielający się w tajemniczą postać Andreia Satora. Duża ekspresja i emocje przekazane na ekranie. Mimo że postać negatywna to jednak wyróżniająca się i zasługująca na uwagę.

W filmie mamy też role kobiecą Kat, w która wciela się Elizabeth Debicki. Jako że film nie skupią się na emocjach, a samej w sobie akcji to postać Kat wypada średnio dobrze i nawet gdyby ukrócić jej role do minimum to fabułą i tak nic by nie straciła.

Oczywiście cała obsada wypada w Tenet dobrze i niema tutaj słabego punku.

Zanim przejdziemy do fabuły skupmy się na chwilę na muzyce i efektach specjalnych. Muzyce nic do zarzucenia nie mam, natomiast efekty specjalne i szczególnie sceny z odwróconym czasem nie wyglądały naturalnie. Można odnieść wrażenie, iż w niektórych scenach aktorzy grali sceny tak jakby miała wydarzyć się scena odgrywana do tyłu. Upraszczając montaż nie składa się tylko ze scen nagranych normalnie i odtworzonych do tyłu.

Fabuła czy ona jest skomplikowana? To zależy. Dla osoby, która nie będzie zrozumieć nie liniowości czasu to może mieć problem. Otóż wiele scen dzieje się do przodu i jednoczenie do tyłu co ma swoje skutki fabularne. To nie jest klasyczne co wydarzyło się przed wydarzeniami, a wydarzenia w odwróconym czasie mają też skutki w czasie teraźniejszym i przyszłym. Dlatego warto się skupić na filmie poważnie i nie próbować podczas seansu wymyślać swoich teorii czasu.

Nasz główny bohater zostaje wcielony do organizacji Tenet w celu przeciwdziałania innej międzynarodowej złowrogiej organizacji. Tenet stara się zapobiec globalnej katastrofie i takie też będzie zadanie naszej dwójki głównych bohaterów. Sytuacja staje bardziej skomplikowana gdy dodamy, że wróg używa broni odwróconej. W miarę trwania seansu dochodzą kolejne elementy związane z czasem i podejmowanych decyzji. Nie chce wchodzić w szczegóły, aby nie popsuć Ci seansu.

Nolan zbytnio nie tłumaczy co dzieje się na ekranie po prostu pcha fabułę do przodu. Robi też mały ukłon w stronę widzów, którzy przez cały seans mogą być skołowani to ostatnie 10 minut jest właśnie dla nich. A szczególnie nawet ostatnie minuty, gdzie prowadzone są dialogi i kontekstowo tłumaczą dlaczego tak to się wydarzyło.

Tenet jest napakowany akcją z dobrą obsadą aktorską. Moim zdaniem jednak to nie jest wybitne dzieło jest to film dobry z zawiła fabuła, jakie lubię. Incepcja czy Interstellar dawały mi więcej mentalnej frajdy niż najnowszy Tenet.

Czy polecam kino z całą pewnością tak, bo jest to jednak inny film niż zazwyczaj przychodzi nam oglądać na co dzień. Zmusza do myślenia, a przy tym ma wartką akcję. Na pewno jest godny polecania i oznaczenia musisz zobaczyć! Nie sugeruj się różnymi recenzjami idź obejrzyj i wyrób swoje zdanie na temat tego filmu.

TENET – Napisy PL

Tagi: , , , , , , , , , ,

3 września, 2020


Resistance – historia francuskiego aktora mima Marcela Mangel


Resistance opowiada prawdziwą historię bohaterskiej grupy młodych francuskich dziewczyn i chłopców, którzy tworzą podziemną sieć podczas II wojny światowej. Niespełniona miłość, pomoc żydowskim dzieciom i walka z okupantem w to wszystko obfituje film.

Marcel Mangel (Jesse Eisenberg), który pracuje jako aktor mim w bliskiej knajpie. Poświęca na to dużą ilość czasu i nie spotyka się to z przychylnością jego ojca żydowskiego rzeźnika z pokolenia na pokolenie.

Gdy Niemcy robią czystki w swoim państwie do Francji zostaje wysłana grupa osieroconych dzieci w liczbie 123. Na granicę dociera Marcel i stara się pomoc. Po przewiezieniu dzieci w bezpieczne miejsce Marcel stara się pokazać dzieciom, że jest jeszcze miejsce na uśmiech w tych ciężkich czasach. To tutaj Marcel spotyka Elsbeth (Bella Ramsey) i buduje wraz z najstarszą dziewczynką zaufanie całej grupy. Mila (Vica Kerekes), Emma (Clémence Poésy), Sigmun (Edgar Ramírez), Marcel i inni będą starali się przygotowywać dzieci na najgorsze. Bowiem Niemcy śmiało zaatakowały Polskę i inne graje ościenne.

Cała czwórka postanawia dołączyć do grupy oporu francuskiego w Lionie. Marcel i Emma zbliżają się od siebie jednak w czasie wojny nie ma zbyt dużo czasu na miłość. W Lionie nic nie idzie po ich myśli i szybko okazuję się, że wystarczy trochę pieniędzy, a pobratymcy francuscy kolaborują chętnie z Niemcami. Ruch oporu szybko zostaje zdemaskowany i nie obejdzie się bez ofiar, ponieważ w Lionie jest brutalny niemiecki oficer gestapo Klaus Barbie (Matthias Schweighöfer).

Grupa przyjaciół postanawia nie walczyć dalej z okupantem, a skupić się na pomocy dzieciom, które zostały i wciąż potrzebują pomocy. Jedyna opcja to próba ucieczki z okupowanego kraju do Szwajcarii. Co też czynią nasi główni bohaterowie.

Film jest biografią najsłynniejszego francuskiego mima Marcel Marceau, który pomagał żydowskim dzieciom przedostać się do neutralnej Szwajcarii. A tym samym ocalił tysiące dzieci, nie bacząc na to, że w każdej chwili mógł zostać zdemaskowany.

Ta historia pokazuje też, okrutnego gestapowskiego oficera Klausa Barbie, który za wszelką cenę chciał złapać i powybijać żydów nie zależnie od wieku.

Jak w prawie każdym filmie wojennym znajdziemy tu trochę bohaterstwa trochę miłości i bardzo dobrą historię. Historię, którą usłyszał sam generał Patton (Ed Harris) i opowiedział swoim żołnierzom, którzy walczyli dla takich ludzi jak Marcel Mange i wielu innych, którzy bezinteresowanie pomagali ratować ludzi.

Seans trwa niespełna dwie godziny i jest do dobrze spędzony czas. Przesłaniem filmu jest, żebyśmy cały czas pamiętali te złe i mroczne czasy. A zarazem wiedzieli, że zawsze znajdą się osoby, które bezinteresownej pomocy udzielają. Cały film dobrze trzyma w napięciu i jest dobrze rozplanowany. Jonathan Jakubowicz reżyser dobrze pokierował fabułę, ale można zauważyć, że hamował się przy bardzo drastycznych i brutalnych scenach. Nie ma tych scena za wiele jednak widać, że w kluczowych momentach kamera odjeżdżać i nie chce za bardzo przytłoczyć widza.

Polecam.

Ps. Z Ciekawostek reżyser Jonathan Jakubowicz ma polskie korzenie tak samo jak i Jesse Eisenberg.

Tagi: , , , , , , , , , , , , , ,

10 sierpnia, 2020


The Old Guard – Nieśmierteli powracają


Kanon nieśmiertelnych postaci dawno umarł, czy Netflix sprawi, że historie o nieśmiertelnych ożyją na nowo? Wszystko wskazuje na to, że tak będzie.„The Old Guard” na podstawie serii powieści graficznych Grega Rucki. Nowy film Netflixa o wojownikach, którzy żyją wśród nas od stuleci. Są nieśmiertelni i tworzą armie. W dowódczynię sekretnej grupy, niestrudzenie walczącej o bezpieczeństwo zwykłych śmiertelników, wciela się Charlize Theron (Andy).

Andy i jej kompania braci to Booker (Matthias Schoenaerts) , Joe (Marwan Kenzari), Nicky (Luca Marinelli) oraz nowa nieśmiertelna Nile (KiKi Layne).Fabuła jest prosta, ale ma swoje smaczki, którymi widz się cieszy.

Nieśmiertelni podejmują się zazwyczaj ciężkich misji i unikają światła publicznego, aby nie zostali wykryci. To jednak się zmienia, gdy wpada na ich trop Copley (Chiwetel Ejiofor). Copley od dawna śledzi historie i wyszukuje wzmianek o Andy przywódczyni grupy. Udaje się mu nawiązać kontakt oraz zlecić im misję specjalną. Misja okazuje się zasadzą na ich samych. Powoli wychodzą na jaw zamiary Copleya do nieśmiertelnych. Aby tego było mało objawia się nowa nieśmiertlena, której trzeba pomoc.

Andy rusza na pomoc nowej nieśmiertelnej, a reszta drużyny udaje w poszukiwanie Copleya.

The Old Guard ogląda się bardzo przyjemnie, choreografie walk niczym z Johny Wicka. Trzeba pamiętać, iż Charlize Theron swoje umiejętności walki wręcz już pokazywała w Atomic Blond.

Moją uwagę również zwróciła ścieżka dźwiękowa, która pasowała do całego klimatu widowiska.

Dwugodzinny seans sprawił, że chętnie obejrzałbym więcej przygód “Starej gwardii”. Ciekawe postacie, dobrze rozpisane i jedna nie wiadoma, która czeka nas w prawdopodobnej kontynuacji!

Stanowczo stwierdzam, że jest to jedno z lepszych widowisk tego roku 2020, a przez pandemie zbyt dużo się nie działo w kinematografii. “Starą gwardię” dobrze oglądałoby się również na dużym ekranie. Kolejny raz serwis Netflix pokazuje, że można robić dobre i ciekawe filmy na platformę VOD.

Polecam zapoznać się z “The Old Guard” nie zawiedziesz się, duża dawka fajnej rozrywki.

The Old Guard Bez końca – zwiastun PL

Tagi: , , , , , , , , , , , , ,

17 lipca, 2020


Page 3 of 27

Znalazłaś/eś literówkę, brak przecinką, coś w zdaniu nie gra? Zaznacz fragment lub całe zdanie naciśnij i przytrzymaj CTRL oraz ENTER. Wskaż błąd i zaproponuj poprawkę. Dziękuję.